W Gminie Dywity zegarek przestaje pędzić, a jego wskazówki tykają wolniej. To idealne miejsce na wycieczki rowerowe dla ludzi zmęczonych pośpiechem, znerwicowanych, dla których doba jest za krótka żeby ze wszystkim zdążyć. Warto sobie taką wycieczkę zaplanować w 2017 roku.

 

  Brąswałd - najstarsza wieś w gminie, założona w roku 1338 r. Zanim się wjedzie do wsi, można zrobić najbardziej sielankowe zdjęcie na trasie : pasące się krowy, stado gęsi i indyków, czerwony dach gospodarstwa, zieleń lasu i w głębi kościelna wieża. Zanim ruszy się dalej warto zjechać po piachu około pięćset metrów do przystani kajakowej nad na kanale pomiędzy rzeką Łyną a jeziorem Mosąg Trochę górek i zjazdów i wita wieś Barkweda. Archeolodzy odkryli tu jedne z najstarszych śladów bytności człowieka na tych ziemiach datowane na około 14 tysięcy lat. Jak z tego widać, już wtedy ludzie docenili walory okolicy jako dobre do życia.W środku wsi duża tablica z opisem jej bogatej historii. Na moście drewniana tabliczka z optymistycznym napisem " Płynie Łyna płynie, po naszej krainie a dopóki płynie Barkweda nie zginie", a przy wyjeździe żegna zapewnienie :"Wioska nasz chociaż mała gościć was by znowu chciała". Dalej droga prowadzi do Bukwałdu, przy drodze ładny trawnik, tablica informacyjna i drewniane postaci baby i chłopa. Pod koniec ubiegłego wieku wieś stała się modna wśród premierów, gwiazd telewizji i aktorów. Znaleźli tu to, co nie osiągalne w Warszawie - święty spokój.

  Za Bukwałdem kończy się asfalt, skręcając do Różynki ma się przed sobą kilka kilometrów szutrowej drogi. Warto przejechać nią powoli, ciesząc oczy widokami. Jak się jest uważnym dostrzec można polującego myszołowa, kanię. Mniej więcej w połowie drogi kończy się gmina Dywity i we wsi trzeba skręcić na Cerkiewnik. Z wyżyny rozciąga się wspaniały widok.

    Między Barkwedą a Brąswałdem, za budką przystanku autobusowego jest leśna, piaszczysta droga, która rozwidla się w cztery strony. W prawo, według map,y dojedzie się do Ługwałdu, a prosto do Spręcowa, ale jadąc prosto można trafić na ruiny poniemieckiego domu. Kiedyś musiał być to duży solidny budynek, w którym żyli i pracowali ludzie. Teraz miejsce jest praktycznie niedostępne

    W Dywitach warto skręcić na Różnowo. Kiedyś obie wsie były od siebie wyraźnie oddzielone, obecnie łączą się osiedlem domków. Dalej rowerzystę czeka ostry podjazd drogą wyłożoną kamieniami prowadzącą do wsi Rozgity. Gdy kończą się kamienie - zaczyna trylinka niewątpliwie ułożona za pegeerowskich czasów. Jedzie się nią tylko trochę lepiej niż po kamieniach. Nagrodą jest perspektywa zabytkowego, neogotyckiego kościoła w Sętalu. Na środku wsi stoi tablica zachęcająca do obejrzenia wąwozu Langi ze strumieniem Dratwia.          

     Gdy zjedzie się z asfaltu prowadzącego do Tuławek   piaszczysta droga zawiedzie) do Dąbrówki Wielkiej. Gęste chaszcze po jednej stronie i las po drugiej są dobrą kryjówką dla zwierząt. Można trafić na stado dzików stado dzików, przebiegających drogę. Gdy zadrze się głowę jest szansa zobaczenia drapieżnego ptaka. Może takiego, któremu życie i zdrowie uratowano w Ośrodku Rehabilitacji Ptaków Drapieżnych mieszczącym się właśnie w tej wsi. Od 20 lat w ptasim szpitalu ratowani są ptasi pacjenci, które miały pecha doznając różnych wypadków. Już ponad kilkaset udało się ocalić i przywrócić naturze. Wprawdzie przez wieś prowadzi zachęcający gładkością asfalt, ale warto skręcić w lewo, by po piachu wrócić do Sętala, a potem wjechać na drogę do Spręcowa. Na początku wsi wita zabawna postać wiejskiej damy o wydatnych ustach i takimż biuście. Trudno się nie uśmiechnąć na jej widok. W środku wsi, na skwerze cała jej rodzina -ludziki ubrane w podarowane im przez mieszkańców stroje. We wsi bardzo przydatna tablica z oznaczeniem "tu jesteś" oraz objaśnieniem co i gdzie się mieści i jak tam dojechać. Za skwerkiem droga prowadził nad Łynę. Dawno temu, przez Łynę prowadził most. Obecnie z wody sterczą tylko jego kikuty. Brzegi rzeki, jak okiem sięgnąć pokrywaj trzciny i zarośla. W latach osiemdziesiątych, można tam było zimą zobaczyć dziesiątki łabędzi i tysiące kaczek. Ciekawe, czy nadal przeczekują w tym miejscu zły czas? Chyba nie tylko ptaki lubią w tym miejscu odpoczywać, bo śmieci świadczą o tym, że ludzie też. Szkoda, że wciąż nie nauczyli się zabierać tych "pamiątek" ze sobą.